Korona Kielce często rozgrywa swoje mecze w I lidze w sobotnie i niedzielne wczesne popołudnia. Ta pora chyba już na dobre będzie kojarzyła się kibicom ze zmaganiami ekipy Macieja Bartoszka na początku sezonu 2020/2021. Niestety – tym razem kolejny raz nie ma się czym chwalić.
Trzeba się chyba przyzwyczaić, że te rozgrywki tak po prostu będą wyglądały. Nie ma sensu po raz kolejny uderzać w jakieś bardzo poważne tony wieszczące fatalną sytuacją. Nie dało się za bardzo oglądać pojedynku z opolanami, ale możemy być przyzwyczajeni – taki już los tego zespołu, raz lepiej, raz gorzej.
Tydzień temu w Tychach było lepiej, tym razem niestety nie możemy już tak powiedzieć. I choć wszyscy wiemy, jakie ograniczenia ma ta drużyna i że trudno wymagać od niej czegokolwiek więcej pod względem tabeli niż spokojnego miejsca w środku stawki, to czasami ręce jednak opadają.
Jak przy obu golach dla Odry. Choć porażkę można było zakładać, bo taka jest po prostu obecna sytuacja Korony, to sposób, w jaki do niej doszło, trudno usprawiedliwiać. Nie można dokonywać tak idiotycznych błędów jak przy bramce zwłaszcza na 0:1, bo ten samobój na 0:2 choć mocno nieporadny to wiadomo – może się zdarzyć.
Co dalej? Nic nowego. Najbliższe tygodnie do przerwy zimowej będą wyglądały zapewne w ten sposób. Korona nie jest ani tak słaba, aby dostawać lanie co tydzień, ani niestety tak dobra, aby pokusić się o jakąś ciekawszą serię – tak to obecnie wygląda. I szkoda tylko, że porażka znowu nadchodzi po takich prostych, niewymuszonych błędach, bo jakby je odjąć to humory nas wszystkich byłyby dużo lepsze.
Nie wiadomo jak sytuacja w związku z epidemią, kiedy kibice będą mogli wrócić na stadion. Generalnie mało co nastraja pozytywnie, a jeśli dodamy do tego niekończące się kwestie właścicielskie…
W tym roku chyba nic już się nie zmieni. Trzeba trwać, bo taki los kibiców i wierzyć, że wraz z przerwą zimową nadejdzie jakieś przełamanie.
I nie popełniać tak cholernie głupich błędów!